niedziela, 28 lutego 2016

Włosowy tydzień #2

Od ostatniego wpisu moja pielęgnacja była taka sama: mycie włosów szamponem Alterra potem maska Seri miodowa lub Kallos Cherry, żeby obie już wykończyć. Na początku tamtego tygodnia doszła do mnie przesyłka z allegro - puder Kalpi Tone. Długo się zbierałam iw końcu ją zamówiłam z nadzieją przyciemnienia włosów. Tydzień temu w niedzielę rano rozmieszałam Kalpi z mocnym naparem zwykłej czarnej herbaty i odstawiłam w ciepłe miejsce przy grzejniku aż do wieczora. Wieczorem dodałam łyżeczkę maski Kallosa Latte i nałożyłam na półtorej h pod czepek. Miałam nadzieję, że zmiana będzie choć trochę widoczna, ale się zawiodłam. Zero efektu:


Miałam wrażenie że włosy stały się jaśniejsze, ale najprawdopodobniej było to wysuszające działanie ziół. Włosy były suche, nie jakoś tragicznie, ale widocznie. Dlatego przy następnym myciu postanowiłam zrobić eksperyment i umyć je maską - padło na kallosa cherry, którym już parę razy umyłam włosy i wszystko było ok. Więc umyłam włosy kallosem i potem nałożyłam na nie odżywkę z olejem arganowym Isana złotą. Wyschły naturalnie i wyglądały w miarę ok,  Ale nie odzyskały elastyczności i blasku:


Stwierdziłam, że przy następnym myciu powtórzę niedawną udaną próbę z żelem aloesowym pod olej. Po godzinie umyłam włosy znowu kallosem cherry. Przy myciu czułam, że włosy zostały bardzo mocno obciążone żelem i olejem, natomiast skalp był dobrze doczyszczony. Dla pewności umyłam włosy w masce jeszcze raz. Mimo to wiedziałam, że skończy się to katastrofą :-D po wyschnięciu włosy były sklejone od ucha w dół A na samych końcach lekko spuszone. Wyglądały jakby były długo nie myte, chociaż skóra głowy wyglądała dobrze. Pomyślałam, że to wina niedobrze dobranej maski do mycia - kallos ma olej w składzie. Włosy były okropne, strączkowały się strasznie. Szkoda, że nie mam zdjęcia. Przy następnym myciu postanowiłam je dobrze oczyścić. Nie olejowałam przed, umyłam dwa razy Barwą A sam skalp czarnym mydłem. Potem na skórę głowy nałoŻyłam drożdże z jogurtem naturalnym A na włosy na długości resztę poprzedniej mieszanki + łyżeczka maski Seri, 7 kropel keratyny, 10kropel żelu hialuronowego i łyżeczkę gliceryny. Tak spędziłam godzinę pod czepkiem i czapką. Potem zmyłam wszystko i nałożyłam na same włosy Isane złotą na 10 minut. Zmylam znowu zimną wodą i wyschly same: 




Kolory włosów nie były zmieniane. Zawsze wychodzą inaczej :-D

Włosy odżyły, wyglądają dobrze, są puszyste i nie nazbyt lekkie. Jednak dalej problem tkwi w przerzedzonych końcach..

Pozdrawiam!

środa, 3 lutego 2016

Podsumowanie ostatniego miesiąca | Włosowy tydzień #1

Pierwszy włosowy tydzień to rozpoczęcie mojej pierwszej serii na blogu. Mam nadzieję, że to zmusi mnie do systematycznego prowadzenia "włosowego pamiętnika" i dzięki temu będę mogła określić w końcu co moim włosom służy a co wpływa na ich zły wygląd. 

Ostatni czas to czas sesji, czyli intensywnego kucia wszystkiego :-D Nie miałam zbyt dużo czasu na pielęgnację włosów i generalnie ostatni miesiąc to tak naprawdę olejowanie prawie przed każdym myciem (opuściłam może dwa) na około godzinę (w weekendy pół dnia) i przypadkowa maska/odżywka na 5 min po myciu (w weekendy mogłam pozwolić sobie na pół h). To zdecydowanie zbyt mało, gdyż moje włosy lubią rozbudowaną pielęgnację. Często miałam bad hair day, czyli okropnie spuszone końce i wierzchnie warstwy plus przyklap przy skórze głowy :-(  Tak wyglądały moje włosy przy średnim BHD (jedyne zdjęcie, przy tych mega bhd nie miałam czasu robić) w środku sesji:


Nie miałam czasu się zastanawiać nad przyczyną, bo zbytnio nie patrzyłam jak wyglądały włosy przed myciem i czego teraz powinnam użyć, żeby uniknąć podobnej sytuacji. 

Ostatni tydzień to były ostatnie moje egzaminy w tej sesji, więc ochłonęłam i w końcu spojrzałam jak wyglądają włosy: puch, suchość i sztywność, brak w miarę regularnego skrętu i okropny przyklap. Tak więc pierwszy włosowy tydzień rozpoczęłam od detoksu, czyli trzykrotnego (!) mycia szamponem oczyszczającym Barwa z czarną rzepą i nie nałożyłam już nic więcej, nawet pominęłam zabezpieczenie końców silikonowym serum, zamiast tego przejechałam kropelką samego oleju z nasion bawełny. Zostawiłam do wyschnięcia. Włosy spuszyły się, ale nie tak tragicznie jak myślałam. Przynajmniej odbiły się od nasady. Za dwa dni naolejowałam je olejem z nasion bawełny i pochodziłam przez pół dnia. Po myciu szamponem Alterra maska Seri miodowa plus kilka kropel oleju makadamia na pół h. Włosy były w miarę wygładzone, ale końce spuszyły się i stworzyły przez to tak duże prześwity, że wyglądały na dużo mocniej przerzedzone niż są, czym się żaliłam na instagramie:




Jednak końce od dłuższego czasu źle się układały, więc postanowiłam je podciąć i wyszło około 3-4 cm mniej. Od razu je naolejowałam, tym razem olejem makadamia połączonym z odżywką i półproduktami: keratyną, żelem aloesowym i mleczkiem pszczelim w formie psikanej. Chodziłam tak pół dnia, wieczorem nałożyłam na całość kallosa cherry i po 10 minutach także nim umyłam włosy i skórę głowy. Po spłukaniu nałożyłam jeszcze na 10 min odŻywkę nivea long repair. Po spłukaniu zrobiłam jeszcze płukankę z kawy i lipy. To była bogata pielęgnacja nawet jak na mnie :-D ale włosy wyglądają szałowo (mimo delikatnego puchu przednich warstw)!


Tak wyglądają dziś, sama byłam w szoku jak zobaczyłam zdjęcie. Zdziwiła mnie tak wielka różnica w końcach. Więc zrobiłam eksperymentalne zdjęcie i wszystko stało się jasne:

Zdjęcia robione w odstępie max pół minuty. Różnica w kolorach włosów-zależna od światła, nic nie było zmieniane w kolorystyce.

Wystarczy zmiana koloru "tła" dla włosów i już końce wyglądają inaczej. Trzeba systematycznie podcinać!

Ps. Koniec sesji = wracam do włosomaniaczego życia :-D

Pozdrawiam!