niedziela, 4 września 2016

Hennowanie włosów po raz pierwszy (i ostatni?)

Pierwszy raz nałożyłam henne na włosy. Tak jak pisałam na instagramie była to henna Orientana Gorzka czekolada. 
Czemu wybrałam właśnie taką hennę? Miałam warunek, żeby włosy nie dostały rudych blasków. A bałam się ich bardzo, z tego względu, że moje naturalne włosy mają tendencję do rudosci i nawet w sztucznym świetle oraz w świetle słonecznym czasami było widać rude przebłyski. Wiadomo, że henna sama przez się niesie za sobą rude blaski. Ale chciałam to zredukować możliwie do minimum. Dlatego wybrałam prawie najciemniejszy odcień (więcej indygo), aby ochłodzić kolor i za sprawą indygo zmniejszyć prawdopodobieństwo pojawienia się rudego. Dlatego wybrałam gorzką czekoladę. Gdzieś na Internecie przeczytałam też, że u Khadi bardziej widać rudości niż w przypadku henn od Orientany. 
Nie chciałam też mieć mocno ciemnego koloru, więc postanowiłam, że nie będę trzymać długo. Na opakowaniu jest napisane, żeby trzymać 2 h. Ja trzymałam niecałą godzinę. Oczywiście wcześniej zrobiłam próbę na 4 różnych pasemkach. Jedno z nich wyszło zielone:
Na szczęście na drugi dzień już nie było śladu. Tydzień później postanowiłam pomalować całe włosy. Rozrobiłam zgodnie z instrukcją, plus dodałam trochę odżywki bez silikonów. Nałożenie nie zajęło mi dużo czasu ani nie było specjalnie trudne czy uciążliwe, jak wiele osób narzekało. Po niecałej godzinie spłukałam. Włosy rozczesały się dobrze. Nie było suchego siana. Jedyny problem to mocno wyczuwalny zapach zgniłej trawy (?), który był wyczuwalny długo. Chociaż nie mogę powiedzieć jak długo bo jeszcze tego samego dnia mylam włosy. Tak mylam, bo gdy same naturalnie wyschly, zrobily się bardzo ciemne. Dla mnie za bardzo. Zielony poblask oczywiście się pojawił, ale tym się nie przejęłam, bo wiedziałam, że sam zniknie. Ale mając świadomość, że henna może dopiero ściemnieć po dwóch dniach, stwierdziłam, że nie mogę czekać. Umyłam włosy dwa razy mocno oczyszczającym szamponem - woda i piana były niebieskie. Gdy wyschły dalej były ciemne. Szukałam sposobów na wymycie farby i jeden dotyczył olejów, które właśnie wnikając wypłukują barwniki. Włosy były świeżo malowane, więc ta metoda miała szansę zadziałać. Kolejne dwa dni na noc olejowałam włosy olejem kokosowym (jest wnikający). Rano mylam włosy szamponem zmieszanym z sodą oczyszczoną. Piana była za każdym razem niebieska. Nie mam zdjęcia, ale włosy były za ciemne i nie pasowały mi. Dzisiaj dopiero zauważyłam różnicę, są jaśniejsze, bardziej czekoladowe, nie mocno ciemne. Są okej :-)
Zdjęcie powyżej najlepiej oddaje kolor włosów. Ciężko mi było go uchwycić. Niżej inne zdjęcia, gdzie kolor jest jakiś niebieskawy:
Nie zauważyłam zwiększonej grubości - może za krótko trzymałam hennę, natomiast to co od razu mi się rzuciło w oczy to ogromny wręcz blask ! Blask po postu, włosy mocniej się błyszczą, trochę nienaturalnie wręcz. Albo takie mam wrażenie, bo moje wysoko porowate i kręcone nigdy się nie błyszczały bez silikonów.
Czy powtórzę farbowanie henną? Nie wiem. Może jaśniejszym kolorem. Albo cassią. Na razie najwyższą koniecznością jest podcięcie końcówek. Z tym zamiarem jestem umówiona na najbliższą sobotę - podpięcie gorącymi nożyczkami !

Pozdrawiam :-)

1 komentarz:

  1. Na ciemnych kolorach blask jest bardziej widoczny niż przy cassi. Może kiedyś odwazę się na kolor :D
    Masz piękne włoski!

    OdpowiedzUsuń