poniedziałek, 30 listopada 2015

Amla w proszku na włosach

Amle w proszku kupiłam już ponad rok temu, jednak przekonałam się do niej dopiero niedawno. Dlaczego? Bo nie potrafiłam się z nią obejść :-P Amla ma postać brązowego proszku, a wręcz powiedziałabym pyłu. Nie pachnie kwiatkami, jednak jej zapach, który kojarzy mi się z suchą słomą, zupełnie mi nie przeszkadza. Nie mając pojęcia, jak jej używać, dodawałam proszek do masek lub mieszałam z (chłodną) wodą i za każdym razem kończyło się tak samo: grudki Amli, których za nic nie mogłam się pozbyć. Do tego trudno nakładało się taką niedokładnie rozmieszaną miksturę na włosy, jeszcze gorzej było ją zmyć, szczególnie tą wersję z samą wodą. Grudki sklejały włosy i potem trudno było je rozczesać, powstawały kołtuny a po całej "pielęgnacji" zostawał puch, czyli moja największa zmora. Z tego powodu Amla sobie stała na półce i nie miałam na nią pomysłu. 

Niedawno gdzieś przeczytałam, że warto zamiast chłodnej wody użyć ciepłej. To było to! Najpierw wymieszałam trzy łyżeczki Amli z bardzo ciepłą wodą, tak aby powstała konsystencja maski. Ten mix powodował lekką sztywność włosów, więc do kolejnych mieszanek dodawałam zawsze jakieś odżywki lub maski. Ciepła woda ułatwiała połączenie wszystkich składników, bez powstawania grudek. Za każdym razem efekt był zadowalający, zwłaszcza zwiększony blask włosów, lekką sztywność, jednak nie taka matowa i twarda, raczej chodzi mi o rozprostowanie włosów, które bardzo lubię i które widać na zdjęciu niżej, właśnie z ostatniego zabiegu z Amlą, z wczoraj. 


Włosy były naolejowane na kilka godzin przed myciem, a na wilgotne umyte włosy została nałożona maska z trzech czubiastych łyżeczek Amli i (niechcący) zbyt dużej ilości ciepłej wody. Żeby amli nie zmarnować musiałam maskę zagęścić- w tym celu użyłam mąki ziemniaczanej, która jakoś nigdy nie zrobiła na mnie wrażenia. Tym razem byłam w szoku - gładkość, miękkość i moja ulubiona wersja włosów, czyli lekkie rozprostowanie, a co najważniejsze zero puchu!  Zdjęcie pokazałam na moim instagramie, a propos przerzedzonych końców, ale efekt rozprostowanych loków bardzo uwielbiam :-D 

Amli zostało mi już tylko na maksymalnie dwa użycia, szkoda, bo dopiero po roku doceniłam jej możliwości. Maskę z Amlą stosowałam co dwa tygodnie, nie polecam częściej, gdyż jest to zioło, które jak każde inne puszy włosy i lekko je wysusza, przy częstym stosowaniu. Teraz poluję na Kalpi Tone, która ponoć przyciemnia włosy, na co liczę! :-D ktoś może się wypowiedzieć?


 A jutro ostatni test maski Biovax Orchid i recenzja. Narazie powiem tylko, że nie jestem zadowolona, ale mam pomysł na jej udoskonalenie, ciekawe czy się sprawdzi ;-)

Zapraszam na mojego instagrama.

Pozdrawiam :-)

niedziela, 22 listopada 2015

Mleczko kokosowe - podejście 4

 


W TYM poście pisałam o trzech pierwszych próbach wykorzystania mleczka kokosowego jako maskę do włosów. Dzięki temu wiem, że maski lepiej działają, kiedy nałożę je po myciu szamponem. Maska przed myciem skutkuje u mnie tym, że włosy są sztywne, matowe i suche.




Tym razem jeszcze bardziej zmodyfikowalam przepis na maskę niż ostatnio. Przed myciem wieczorem nałożyłam rano olej kokosowy na suche włosy. Do wieczora minęło sporo czasu, więc dołożyłam jeszcze dwa razy porcję oleju na końce, które go dosyć szybko wchłaniały. Wieczorem umyłam skalp szamponem Alterra, a na długość nałożyłam parę razy odżywkę Nivea, którą chcę już dokończyć, spływająca piana i tak umyła włosy. Potem nałożyłam moją miksturę:

  • Dwie łyżeczki mleczka kokosowego
  • Pół łyżeczki gliceryny
  • 15 kropli aloesu zatężonego 10x
  • 20 kropli mleczka pszczelego w glicerynie
  • 2 krople kwasu hialuronowego
  • Łyżeczka odżywki Garnier Oil Repair


Jak widzicie ilość półproduktów jest spora, ale włosy prezentują się świetnie. Po  godzinie i spłukaniu, wprasowałam jeszcze przez minutę odżywkę Timotei z olejami. Niżej porównanie włosów, z lewej maska nr 4 (dzisiejsza), z prawej maska nr 3:



Zdjęcia są ciemne, bo każde było robione bardzo późno telefonem. Na zdjęciu z lewej włosy jeszcze nie były w 100% suche, dlatego mają mniejszą objętość niż włosy całkowicie suche z prawej. Niemniej jednak widać, że skręt jest ładny, włosy nie spuszone i nie są matowe. W dotyku nie były sztywne, ale ładnie nawilżone :-)



Teoretycznie olej kokosowy powinien puszyć włosy wysokoporowate, a jednak u mnie się sprawdz. a może to zasługa genialnej odżywki Timotei? Albo pasującego moim włosom mleczka pszczelego? A może to połączenie wszystkiego? ;-)

Zapraszam na instagram KLIK !

Pozdrawiam :-) 

sobota, 21 listopada 2015

Półprodukty - jakie mam i jak ich używam

Półprodukty stosuję względnie niedawno, bo pierwsze zamówiłam dopiero po prawie dwóch latach włosomaniactwa. Długo zwlekałam z zamówieniem, bo nie byłam do końca przekonana co do  ich faktycznego działania na włosy. Jednak "bezpółproduktowa" pielęgnacja nie dawała u mnie takich spektakularnych efektów jak u blogerek, które namiętnie czytałam i dalej czytam, dlatego postanowiłam spróbować i zrobić pierwsze zamówienie na próbę. Było to małe zamówienie, bo nie wiedziałam co na mnie zadziała dobrze: mleczko pszczele w glicerynie (największe zaskoczenie, o czym potem), potrójny kwas hialuronowy i hydrolizat keratyny



Moja obecna kolekcja półproduktowa, w tym niedawne drugie zamówienie, wygląda tak:

Jak widzicie 5 półproduktów zamówiłam ze sklepu internetowego ZSK (Zrób Sobie Krem). Po przejrzeniu wielu takich sklepów stwierdziłam, że jest on najbardziej przyjazny dla nowicjusza oraz ceny nie są najwyższe. Pomimo że brakuje mu kilku produktów, o których myślę dopiero teraz, to na początek włosowych zamówień był dla mnie miejscem idealnym.

1. Gliceryna - dostępna w każdej stacjonarnej aptece i tam też ją kupiłam, nie chciałam płacić więcej za zakupy internetowe. To nawilżacz, który dodaję w ilości łyżeczki lub mniej do każdej tuningowanej maski.
2. L-cysteina - to aminokwas ważny w pielęgnacji włosów, bo intensywnie je regeneruje. Zachęciły mnie do niej pozytywne opinie blogerek i fakt, że moje włosy ciągle nie są zdrowe, więc oprócz typowych nawilżaczy i emolientów, zachciałam mieć też to ;-) Stosuje się ją w formie płukanki, np. wg TEGO przepisu. Ja jeszcze jej nie wypróbowałam.
3. Potrójny kwas hialuronowy 1,5% - nawilżacz, wykorzystuję go zarówno wzbogacając maski do włosów w ilości kilku kropli, a w szczególności w pielęgnacji twarzy - dwie krople rozcieram w dłoniach i wklepuję w skórę twarzy, na to jakiś olej, np lniany albo arganowy, zależy co akurat mam na stanie :-)
4. Hydrolizat keratyny - chyba najbardziej znany półprodukt do włosów. Mam go jeszcze z pierwszego zamówienia. W skrócie keratyna to białko budujące włosy, kiedy są zniszczone brakuje tego składnika, stąd należy go uzupełniać w postaci hydrolizowanej, czyli łatwoprzyswajalnej. Dodaję do masek, w których brakuje protein, ale w których są humektanty i emolienty.





5. Mleczko pszczele w glicerynie - jak już wspomniałam wcześniej, to mój hit. To już moje drugie zamówienie, ponieważ nie wyobrażam sobie maski bez jej dodatku. Skusiłam się na ten półprodukt po pozytywnych recenzjach innych kręconowłosych i o dziwo sprawdziło się! Stosuję w maskach i jako nawilżacz po olej.
6. Wyciąg z aloesu zatężony 10x - zamówiony jako element płukanki z l-cysteiny. Parę razy dodałam do maski. Częściej stosuję w pielęgnacji cery.


Macie swoje ulubione półprodukty? Możecie coś polecić dla włosów kręconych lub/i wymagających nawilżania? ;-)


Zapraszam na instagram KLIK!


Pozdrawiam! :-*

wtorek, 17 listopada 2015

Szminki z promocji z Rossmanna

Witajcie,

Szminki to ostatnio część makijażu, którą odkrywam na nowo. Zaczęły mi się podobać zarówno delikatne podkreślone usta jak i mocniejsze akcenty.

W związku z promocją -49% w Rossmannie postanowiłam coś sobie wyszukać. Wybrałam między innymi 3 szminki:
Całe zakupy pokazywałam w poprzednim poście - TUTAJ.

Tak prezentują się szminki:
Ciężko odzwierciedlić prawdziwe kolory, ale mam nadzieję, że widać różnice.
Góra: Wibo Million Dollar Lips nr 1, środek: Lovely Color Wear nr 2, dół: Maybelline Color Sensational nr 250 Mystic Mauve- hit!

Wibo to matowa pomadka do ust z formie kremowej. Szybko zasycha na ustach, przez co tworzy szorstką warstwę. Na opakowaniu jest napisane "trwałość do 4 godzin" - tu się mogę zgodzić, bo kiedy wyschnie to jest nie do zdarcia. Osobiście mi taka forma nie przypadła do gustu, ale kolor jest matowy i pięknie jasnofioletowy.

Pomadka do ust od Lovely miała być jasnym kolorem na codzień. Jednak jest dla mnie zbyt pomarańczowa, nie podoba mi się ten efekt, a próbka na dłoni wyglądała dobrze.

Na końcu moje odkrycie: Maybelline! Przecudowny i przepiękny kolor. Idealny, taki jakiego szukałam już długo, czyli połączenie ciemnego różu z jasnym fioletem. Nie jest krzykliwy, ani zbyt mocny. Wyróżnia się, ale nie jest nachalny. Po prostu idealny! Sama formuła również jest na plus, ponieważ nie wysusza ust. Dodatkowo pachnie obłędnie. Używam praktycznie codziennie. Jestem na tak!


Pozdrawiam!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Promocje w Rossmannie -49%


Witajcie,

Promocja w Rossmannie to chyba najlepszy moment na uzupełnienie braków w kosmetyczce i wypróbowane nowości. Ja oczywiście też uleglam pokusie i kupiłam parę rzeczy.

Podzieliłam kosmetyki na kategorie.

1. Lakiery do paznokci
Od lewej: Wibo BB nr 2, Miss Sporty nr 550, Wibo Glamor satin nr 2, Wibo Glamor sand nr 4.


2. Pomadki, szminki do ust
Od lewej: Maybelline color sensational nr 250 (mój hit!!!), Lovely color wear nr 2, Wibo million dolllar lips nr 1.


3. Makijaż oczu
Od góry: maskara Wibo Growing Lashes, tusz do brwi Lovely nr 2, eyeliner Lovely Fast dry, eyeliner-miękka kredka Miss Sporty nr 002 (sprawdza się jako kredka do oczu, i podkreśla brwi).

4. Makijaż twarzy
Od lewej: hypoalergiczny fluid matująco-kryjący Bell nr 01, Bourjois Healthy mix nr 52, podkład matujący Miss Sporty So Matte nr 1, korektor w płynie Miss Sporty Perfect Stay nr 001.

Zaczynam próbować i testować! Ciekawe czy jeszcze, coś oprócz wielkiego odkrycia, czyli szminki Maybelline, okaże się dobrą inwestycją ;-)

A Wy zaszalałyście w Rossmannie? :-D

Pozdrawiam!

piątek, 13 listopada 2015

Moja obecna kolekcja kosmetyków do włosów

Witajcie,

Dziś przychodzę z postem o moich obecnych kosmetykach do pielęgnacji włosów.

W tej chwili jestem zadowolona z kolekcji, ponieważ nie mam już pięciu otwartych masek i czterech szamponów, jedynie z odżywkami dalej mam mały problem ;-)

Tak wygląda mój mały zbiór:
Na zdjęciu:
1. Szampony
- Sylveco, balsam myjący
- Alterra, każdy szampon na zmianę

2. Odżywki
- Timotei, drogocenne olejki
- Nivea, Diamond volume
- Garnier, Oil repair
- Isana zielona z aloesem
- Marc Anthony, Macadamia
- Ziaja żółta

3. Maski:
- Seri, miodowa
- Gloria
- Biovax, Orchid (nówka sztuka, jeszcze nutę używana)

Planuję teraz wpis o tym, jak oceniam każdą powyższą grupę i jak wygląda u mnie standardowe mycie i pielęgnacja. :-)

Pozdrawiam!

czwartek, 12 listopada 2015

Maska z mleczkiem kokosowym

Witajcie,

Dziś po raz trzeci z rzędu zastosowałam maskę z dodatkiem mleczka kokosowego. Ostatnio włosy były strasznie matowe i sztywne mimo nawilżania i emolientów, dlatego podjęłam się eksperymentu.

Maska nr 1:
- mleczko kokosowe nałożone na lekko zwilżone wodą włosy na 4 godziny przed myciem (po myciu szamponem Alterry tylko odżywka Timotei z olejkami na 5 min)
-> efekt: włosy sztywne, szczególnie końce, mimo odżywki, która działa świetnie wygładzająco

Maska nr 2:
- 2 łyżeczki mleczka kokosowego,
- 1 łyżeczka maski Seri miodowej,
- 1 łyżeczka miodu,
- 1 łyżeczka oleju rycynowego
- kilka kropel mleczka pszczelego w glicerynie (działa świetnie zawsze)
- pół łyżeczki kropel gliceryny
- wyciśnięta kapsulka wit. A+E
Mieszanka nałożona na 2 h przed myciem na lekko zwilżone wodą włosy, mycie jak w wersji 1.
-> efekt: włosy znowu sztywne, końce najbardziej.

Maska nr 3 (dziś):
Najpierw mycie szamponem Alterra, potem na odciśnięte z wody włosy mieszanka:
- 2 łyżeczki mleczka kokosowego,
- 1 łyżeczka maski Seri miodowej,
- łyżeczka gliceryny,
- 10 kropli mleczka pszczelego,
- 10 kropli aloesu zatężonego 10x
Taki mix był na włosach godzinę, pod folią i czapką. Potem zmyłam mix wodą i jeszcze na 5 minut nałożyłam odżywkę Garniera z olejami wymieszaną z łyżeczką mąki ziemniaczanej, omijając skalp, i spłukałam zimną wodą.
-> efekt: MEGA :
Trochę ciemno wyszło, bo jest późno i zdjęcie robione przy sztucznym świetle. Mimo to nie ma puchu, włosy nie są sztywne jak przy dwóch pierwszych podejściach i pięknie się skręciły, tylko szkoda, że o północy, kiedy już nigdzie nie wyjdę ;-)

Podsumowując, myślę, że mleczko kokosowe nie pasuje moim włosom jako samodzielny składnik, jednak przy innych pewniakach daje radę. Nie jest to efekt na tyle pewny i nie wymagający tuningu, żebym chciała go powtórzyć. Jestem na nie, ale dzisiejszy efekt mimo wszystko mnie powalił. Dlaczego moje włosy nie mogą Tak wyglądać zawsze? :-P

Pozdrawiam !

środa, 11 listopada 2015

Dzień dobry

Witam każdego, który wszedł na mojego nowego bloga!

Słowem wstępu: mam na imię Ola, mam 21 lat i studiuję. Kocham dbać o  włosy :-D

Założyłam bloga z trzech powodów:
1. Jestem włosomaniaczką ;-)
2. Chcę, by moje kręcone włosy były piękne i zdrowe.
3. Blog ma być rodzajem notatnika, w którym mogłabym być w końcu systematyczna.

Dbam włosy odkąd pamiętam, nie zawsze w odpowiedni sposób.
Świadomą włosomaniaczką jestem od listopada 2013 roku. Od tego czasu wygląd moich włosów zmienił się sporo na plus, jednak dalej dążę do stanu idealnego.


Na dzień dzisiejszy włosy wyglądają tak:


Jakie są moje włosy:
- za każdym razem inne; raz kręcone, raz falowane
- raczej brązowe, kolor też jest trudny do zdefiniowania, na pewno na każdym zdjęciu wychodzi inaczej,
- raczej długie, chociaż kiedy się mocno skręcą siegają do łopatek.

Chciałabym móc na tym blogu widzieć postępy, jaką przynosi świadome dbanie o włosy a także liczę na jakąkolwiek pomoc dziewczyn które mają podobne problemy do mnie :-)

Dziękuję za każde wejście na bloga i każdą pomoc.

Pozdrawiam i do usłyszenia!