niedziela, 27 grudnia 2015

Świątecznie

Włosy w te święta zrobiły mi psikusa :-P zwykle po bogatej pielęgnacji moje włosy są nawilżone i błyszczące oraz się nie puszą. Kiedy nakładam tylko odżywkę, końce wyglądają zazwyczaj jak walnięte piorunem :-D W te święta było inaczej :-D


Dzień przed wigilią nałożyłam na nie olej na 1,5 h tak jak lubią, potem dołożyłam odżywkę z olejem makadamia Marc Anthony, żeby zemulgować okej. Potem umyłam włosy u nasadzie i skórę głowy mocniejszym szamponem a włosy tylko dotknęła piana. 

Po odciśnięciu włosów w ręcznik zrobiłam mieszankę: 
  • dwie łyżeczki proszku Amla (zwieksza objętość i super nabłyszcza moje włosy!) wymieszałam z ciepłą wodą, żeby powstała konsystencja maski, dodałam:
  • łyżeczkę maski Biovax Diamond
  • Kilka pompek oleju Makadamia
  • Kilka kropel mleczka pszczelego
Nałożyłam miksture na wilgotne włosy pod folię i ręcznik. Posiedziałam tak niecałą godzinę a w międzyczasie zrobiłam takie paznokcie:


Potem zmyłam włosy i dla pewności jeszcze raz umyłam skórę głowy delikatnym szamponem. Potem na ociekające włosy nałożyłam na 5 min od ucha w dół odżywkę ziaji masło kakaowe wymieszaną z niewielką ilością mąki ziemniaczanej, co zawsze dawało efekt mega wygładzonych i błyszczących włosów. Spłukałam zimną wodą, na końce serum i włosy schły naturalnie. Już wtedy widziałam mały przyklap, ale stwierdziłam, że włosy są ciężkie po bogatej pielęgnacji i jak zwykle kiedy przyschną to się skręcą i uniosą, poza tym włosy na noc związuję w wysoki kucyk, więc liczyłam na podniesienie włosów przy nasadzie.  Byłam zdziwiona, bo taka pielęgnacja mi zawsze służyła. Niestety, włosy w dzień wigilii były strasznie przyklapnięte. Wręcz wyglądały na nieświeże :-( postrączkowały się od ucha do połowy długości a od połowy nie spuszyły się, ale wyglądały na suche. Teraz żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, ale tak naprawdę to nie miałam kiedy, a włosy koniec końców spięłam. Na szczęście po kolacji chodziłam w czapce Mikołaja także włosów nie było widać :-D

1 dnia świat włosy związałam w dwa dobierane warkocze (chyba to się nazywa francuz). I tego dnia wieczorem znowu umyłam włosy. Tym razem postawiłam na sprawdzoną odżywkę i miałam nadzieję, że znowu włosy nie zrobią mi psikusa. Nałożyłam olej tylko na połowę długości 2 h przed myciem, umyłam włosy mocniejszym szamponem i na ociekające włosy nałożyłam na 5 minut samą odżywkę Marc Anthony i spłukałam zimną wodą. Oczekiwałam, że na drugi dzień włosy się pofalują i nie spuszą. Tym razem wyglądały bardzo dobrze:





Naprawdę nie spuszyły się, ładnie pofalowały i miały swoją objętość :-)

W święta im się odwidziało bogatej pielęgnacji ;-)


A jak wasze święta? No i jak wasze włosy? Najedzeni? :-D

Pozdrawiam!

sobota, 19 grudnia 2015

GHD !

Po ostatnich paru dniach depresji moich włosów, o dziwo nastał progres. Jak pisałam niedawno: włosy się źle układały, spuszyły okropnie i do tego strączkowały na końcach (KLIK). Pisałam też w ostatnim poście, że planuję dla nich restart w postaci mocnego oczyszczenia. To chyba była najlepsza opcja. Najpierw dokładnie oczyściłam włosy, po czym nie nakładałam już nic. Potem postawiłam na polecany przez dziewczyny na instagramie żel aloesowy. Stał na półce, bo na twarzy wywołał reakcję alergiczną i nie miałam na niego pomysłu. Po dwóch dniach, na godzinę przed myciem nałożyłam na suche włosy żel aloesowy a na to skoro oleju z nasion bawełny. Na to folia i czapka. Umyłam włosy lekkim szamponem i na 5 minut nałożyłam odżywkę Isana z olejem arganowym, i spłukałam. Włosy nie spuszyły się bardziej niż jest to w granicy normy ;-) Jednak były jakieś klapnięte: 


Byłam trochę zaskoczona w sensie negatywnym, bo w dotyku były super gładkie i mega śliskie (co w przypadku kręconych włosów graniczy z cudem) , a na zdjęciu zupełnie nie pokazywały tego. Przy kolejnym myciu postawiłam powtórzyć cały "zabieg" i dopiero za drugim razem efekt przeszedł moje oczekiwania:


Włosy schły naturalnie i nawet wtedy się nie spuszyły :-) Jednak na noc zawsze je "prostuję" na kitkę i kilka gumek, bo wolę fale niż mocno skręcone loki ;-) i efekt po rozpuszczeniu widzicie na zdjęciu powyżej i nie ukrywam, że bardzo mi się podobał i byłam bardzo zaskoczona tym razem pozytywnie :-D Włosy były miękkie, śliskie i gładkie oraz jednocześnie puszyste i nie straciły na objętości- tak mogłyby wyglądać zawsze! 

Podsumowując, włosy widać potrzebowały nawilżenia, aloes świetnie sobie poradził. Pamiętam moje pierwsze "spotkanie" z żelem, które skończyło się ogromnym puchem (tak, nie pomyślałam o emolientach).

Jeszcze dziś zamierzam powtórzyć ten sam schemat, aby zobaczyć czy włosy potrzebują czegoś parę razy pod rząd czy raczej wolą różnorodność ;-) 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Puszące, źle układające się włosy - rozwiązanie problemu próba 1

Ostatnio pisałam, że moje włosy stały się kłopotliwe, a mianowicie zaczęły się mocno puszyć (dużo mocniej niż jest to w ich granicach normy) i źle się układać (strączkować na końcach). Przypominam to zdjęcie:



Nie wiem czym jest to spowodowane (czy pogoda, suche powietrze, zła pielęgnacja), ale postanowiłam działać. Najpierw postanowiłam dać im odpocząć. Nie olejowałam włosów przed myciem, a jedynie je oczyściłam szamponem. Po myciu nie nakładałam nic, nawet serum na końcówki. Włosy były dosyć sztywne bez odżywki ale nie były mocno spuszone, czego się spodziewałam a ku mojemu zdziwieniu nawet nieźle wyglądały po wyschnięciu. I nie strączkowały się. Po dwóch dniach "włosowego resetu", nałożyłam na suche włosy żel aloesowy a na to olej z nasion bawełny i to na godzinę pod czepek. Po tym czasie nałożyłam na włosy kallos cherry żeby zemulgować olej na 10 min. Następnie umyłam włosy szamponem (alterra) i długość też, bo maska plus olej plus aloes spowodowaly dziwne "kłaczki" na włosach. Potem jeszcze na 5 min kallos i zmyllam zimna woda. 

Włosy rzeczywiście spuszyły się dużo mniej niż ostatnio ale i tak bardziej niż zwykle. Czy to oznacza, że brakuje im nawilżenia?

Różnica w kolorach przez różne światło słoneczne, odstęp w zdjęciach max minuta ;-)

Chyba jest lepiej. Żel aloesowy mimo trudności przy nakładaniu i spłukiwaniu sprawdził się. Teraz planuje tą samą metodą spróbować siemię lniane, które nigdy się u mnie nie sprawdziło. Zobaczymy co będzie teraz ;-)

Pozdrawiam!


czwartek, 10 grudnia 2015

Jesienno-zimowy problem: spuszone, źle układające się włosy

Ostatnio moje włosy zmieniły się nie do poznania, szkoda tylko że na gorsze :-( Źle się układają, ciągle puszą, nawet najzdrowsza część zaraz przy głowie. Koszmar. W dotyku są gładkie, ale wizualnie wyglądają tragicznie, jak zniszczone i suche strąki. Zobaczcie same:


Włosy dzisiaj

Końcówki zawsze miałam przerzedzone, ale żeby teraz było coś takiego? Jestem podłamana, bo nigdy nie były aż tak widoczne. Teraz wizualnie przerzedzone końce wydają się większe, A NIE SĄ:

Niedawne zdjęcie włosów


Oprócz końców, moim dużym problemem jest puch. Co gorsza włosy spuszone są na całej długości, łącznie z najzdrowszą i bezproblemową dotąd częścią przy głowie. Spuszenie widać na tych zdjęciach, które pokazałam na instagramie:


Włosy na długości do szyi nigdy się tak nie puszyły (oprócz grzywki), bo razem z włosami pod spodem są najzdrowsze. A teraz? Od kilku dni puch nie do opanowania. Nie radzą sobie nawet moje sprawdzone sposoby, a że jako kręconowłosa puch jest u mnie zawsze większy niż mniejszy, musiałam opanować pewne triki. Nie pomaga olej, silikonowe serum ani nawet kapka odżywki bez spłukiwania, która zawsze poskramiała włosy, ani ich mix. 

I co teraz? Dlaczego tak reagują moje włosy? Wydaje mi się, że czynników może być kilka. Może to być pogoda. Włosy zawsze źle odczuwały wahania temp w domu i na zewnątrz, do tego suche powietrze i puch gotowy. Dziwi mnie jednak, że emolienty nie rozwiązują problemu. Dziwi mnie też połączenie suchych włosów i jednocześnie strąków na końcach. Może też włosy źle pielegnowałam? Tyle że próbowałam nawilżać - puch, proteiny - puch, emolienty - puch, olejowanie - puch, maska - puch, odżywka - puch, mix - puch. Ręce opadają. Splatam je, dzięki temu puch jest ciut mniejszy, ale jednocześnie po rozpuszczeniu są oklapnięte, przylegają do skóry głowy a końce to postrączkowane druty. Najlepiej gdybym je podcieła, ale tylko centymetr brak mi do wymarzonej długości 80 cm, chociaż przy takim wyglądzie nie wiem czy warto je trzymać.

Nie wiem już czego potrzeba w tej chwili moim włosom. A skoro próbowałam tylu możliwości, teraz postanowiłam zrobić restart. Jeszcze dokładnie nad tym nie myślałam, ale wiem, że zacznę od mocnego oczyszczenia włosów w weekend i nie nałożę nic do kolejnego mycia, dam im odpocząć. A potem? Jeszcze nie wiem, postaram się je uratować przed obcięciem ;-)

Jeśli macie jakieś sprawdzone metody w takiej sytuacji dajcie znać, przyda się :-)

Pozdrawiam :-)

niedziela, 6 grudnia 2015

Płukanka z l-cysteiny



L-cysteinę zamówiłam już dosyć dawno, ale nie miałam odwagi jej użyć. Bałam się przeproteinowania, zwłaszcza teraz kiedy końce wydają mi się bardziej suche przez niedawne niskie temperatury. Ostatnio bardzo intensywnie natłuszczałam i nawilżałam włosy, do tego stopnia, że zaczęły ciągnąć się jak guma. Postanowiłam w końcu wykorzystać l-cysteinę, bo i tak długo się do tego "nastrajałam" ;-)



L-cysterna to biały proszek, przypomina mi trochę mąkę. Jednak jej zapach jest intensywniejszy :-P Czytałam o nim już na innych blogach i spodziewałam się najgorszego, ale po otwarciu wieczka zdziwiłam się, bo zapach nie był tak tragiczny jak opisywały dziewczyny. Płukankę zrobiłam wg przepisu ze strony ZSK, czyli:
  • 5 ml aloesu zatężonego 10x (łyżeczka od herbaty)
  • 2,5 ml l-cysteiny (pół łyżeczki od herbaty)
  • 43,5 ml chłodnej wody przegotowanej (wg moich obliczeń wyszło 8,5 łyżeczki od herbaty, ale wlałam całe 9 łyżeczek)
Włosy wymagały oczyszczenia, więc pominęłam olejowanie i umyłam włosy dwa razy szamponem oczyszczającym Barwa pokrzywowa, następnie lekko odcisnęłam mokre włosy w koszulkę bawełnianą. W psikaczu (rozpylaczu :-D) rozmieszałam na oko malutko wody różanej, 20 kropli mleczka pszczelego w glicerynie, 2 krople hydrolozowanej keratyny i 5 kropli  kwasu hialuronowego i rozpyliłam na wilgotne włosy, na to nałożyłam odżywkę emolientową wymieszaną z kilkoma kroplami mleczka pszczelego i aloesu zatężonego 10x oraz z kilkoma kroplami oleju z czarnuszki i pół łyżeczki mąki ziemniaczanej. Na to folia i czapka na pół godziny. Potem spłukałam maskę i na takie ociekające wodą włosy polałam płukankę omijając skalp. Myślałam, że ta ilość (ok. 50 ml) będzie zbyt mała na polanie całych włosów, ale nie zrobiłam podwójnej porcji i w sumie dobrze, bo podstawowa ilość o dziwo wystarczyła.  Po polaniu włosów, odcisnęłam je z wody i wytarłam w koszulkę. Dopiero teraz, po połączeniu płukanki z włosami, poczułam ten zapach l-cysteiny. Nie był jakoś mocno drażniący, ale bardzo nieprzyjemny dla nosa i utrzymał się aż do rana - po przebudzeniu pierwsze co poczułam to TEN zapach... Na szczęście szybko potem "odparował".

Co do włosów: wyschły szybciej niż zawsze. Na noc jak zawsze zrobiłam kitkę i parę gumek przez cały ogon. Rano włosy były niesamowicie błyszczące i jeszcze bardziej gładkie!


Naprawdę pierwszy raz czuję ich tak mocną gładkość, cały czas wyślizgiwały się z samotrzymajacego się koczka, a ten rodzaj koka trzymał się u mnie zawsze bez zarzutu. Szok. Nie zauważyłam jakiegoś większego wpływu na skręt. Objętość była większa, niestety dlatego że włosy bardzo mocno się spuszyły :-( zwłaszcza grzywka i końce, co widać na zdjęciu powyżej. Optycznie powiększyły się przerzedzenia na końcach, a to było działanie niepożądane :-(

Tak wyglądają po kilku godzinach podpiętego koczka:


Widać, że znacząco zmniejszyła się objętość i dosyć nieźle puch, ale ten drugi dalej występuje w górnych partiach. Włosy dalej są nieziemsko gładkie, jak nie moje loki :-D zapachu już nie wyczuwam, ale moje włosy szybko łapią i oddają wszelkie zapachy. Najbardziej szkoda mi tych końców, bo nie wyglądają dobrze :-( ale ogólny efekt zadowolił mnie na tyle, że zamierzam powtarzać "zabieg" co trzy tyg albo co miesiąc. 

Co myślicie? Ktoś robił tą płukankę i miał podobny efekt? Co dostałyście w buta? :-D

Pozdrawiam!





środa, 2 grudnia 2015

Biovax Orchid - jak się sprawdził


Biovax Orchid jest pierwszą moją maską z serii Glamour. Ostatnio na promocji w Rossmannie dokupiłam wersję Diamond za 10 zł, czym chwaliłam się na Instagramie :-D

Używałam ją 4 razy z jedną przerwą. Zaczniemy od początku. Pierwszy raz maskę nałożyłam solo przed myciem. Przy zmywaniu czułam straszną szorstkość i nałożyłam na chwilę emolientową odżywkę Timotei z olejkami, która nigdy mnie nie zawiodła, jednak tym razem nie dała rady. Włosy jeszcze nie zdążyły wyschnąć, a już były mocno spuszone. Drugi raz było  to samo.





Wierzchnie warstwy wręcz fruwały :-( Trzeci raz postanowiłam dodać kilka kropel oleju, był to olej kokosowy, który ostatnio dobrze działał na moje włosy. Było zdecydowanie lepiej, jednak to nie było coś co potrafi wydobyć maksymalne możliwości moich włosów. Może i włosy się nie spuszyły zbyt mocno, to jednak czułam, że są za lekkie i brakuje im dociążenia. Nie układały się tak jak lubię, ni to się nie skręciły, ni rozprostowały. Włosy od nasady do połowy były praktycznie proste, a od połowy do końcówek dziwnie sprężynkowate.




Następnie zrobiłam przerwę od Biovaxa, żeby włosy się nie przyzwyczaiły. Użyłam wtedy mixu amli i mąki ziemniaczanej, o którym pisałam niedawno -> KLIK. Potem po raz czwarty sięgnęłam po Orchid. Tym razem zrobiłam totalny mix:

  • dwie łyżeczki maski,  
  • 20 kropel mleczka pszczelego w glicerynie
  • 10 kropel aloesu zatężonego 10x
  • Łyżeczka glicerynie
  • Łyżeczka oleju z czarnuszki
Mieszankę trzymałam 45 minut pod czepkiem. Przy zmywaniu włosy były super mega gładkie. Miałam nadzieję, że teraz włosy będą nawilżone i jednocześnie obciążone, ale jak wyschły czar prysł. Mimo, że wyglądały znowu lepiej niż poprzednimi razami, ale dalej to nie było to, czego oczekiwałam ;-)



Na pewno były lepsze w dotyku niż wizualnie.  Chyba opisałabym je jako zbyt puszyste strąki :-D Puszyły się wierzchnie warstwy, szczególnie te z okolic twarzy. Włosy rzeczzywiście wyglądały na bardziej nawilżone (co jak myślę było zasługą raczej półproduktów), ale puch był zbyt widoczny.

Podsumowując sądzę, że ta maską nie przypadła do gustu moim włosom. Nie zrobiła nic nadzwyczajnego, a wręcz wzmagała puch.  Nie jestem zadowolona z jej działania, zużyję tę resztę co mam (max na dwa razy) do emulgowania oleju :-(

Ale dam szansę jej siostrze z tej samej serii, czyli masce Biovax Diamond.

Zapraszam na instagram KLIK!

wtorek, 1 grudnia 2015

Jaką długość mają obecnie moje włosy | Włosowy cel w centymetrach | Czym przyspieszam teraz porost - olej z czarnuszki

Moje włosy w zależności od stopnia skrętu są dłuższe lub krótsze. Czasami przy rozprostowanych lokach (taki efekt uwielbiam) sięgają lekko za linię łączącą łokcie (to był mój Włosowy cel nr 1 :-D), a gdy nagle niewiadomo czemu skręcą się w sprężynki to potrafią się skrócić do łopatek. Obecna długość włosów to 78 cm - licząc od linii włosów przy czole (bo wtedy wiem, że się nie pomylę i za każdym razem będzie mierzona od tego samego miejsca), przy no prawie całkowicie prostych włosach (rozczesanych, z kilkoma kroplami oleju). Dzięki temu samemu punktowi odniesienia mogę w miarę dokładnie sprawdzać przyrost. Moim obecnym włosowym celem jest osiągnięcie długości 80 cm. Wydaje się niedużo, ale wbrew pozorom ciężko jest mi ten cel osiągnąć, biorąc pod uwagę, że cel ten postawiłam sobie już jakiś czas temu. Włosy muszę podcinać, aby utrzymać końce w ryzach, dlatego ciągle brakuje mi do tej wymarzonej długości. Niestety moją ogromną wadą jest brak systematyczności. Trudno jest mi wprowadzić plan przyspieszenia przyrostu i kontynuować go dłużej niż 1 miesiąc.. Tak wiem marna ze mnie włosomaniaczka w tej kwestii. Problem w tym, że moje kręcone włosy nie ułatwiają mi wcieranie czegoś w skalp, bo przez nawet najdelikatniejsze masowanie skóry głowy włosy na długości bardzo się puszą. :-( Dlatego czasem stosuję jakiś plan przyspieszenia, tak też jest i w tym miesiącu. Postanowiłam wypróbować olej z czarnuszki, co pokazałam ostatnio na instagramie:
Używam i będę używać go do olejowania i jako wcierkę co dwa dni (wtedy myję włosy). Dodatkowo na zakola, na skroniach i przy uszach, czyli tam gdzie mam najcieńsze włosy, stosuję dodatkowo Jantar. 

Mam nadzieję, że ta metoda przyspieszy porost włosów i że na końcu grudnia długość włosów wyniesie 80 cm. :-)

Zapraszam na instagram -> KLIK

Możecie mi polecić jakiś przyspieszacz wzrostu? :-D

Pozdrawiam!

poniedziałek, 30 listopada 2015

Amla w proszku na włosach

Amle w proszku kupiłam już ponad rok temu, jednak przekonałam się do niej dopiero niedawno. Dlaczego? Bo nie potrafiłam się z nią obejść :-P Amla ma postać brązowego proszku, a wręcz powiedziałabym pyłu. Nie pachnie kwiatkami, jednak jej zapach, który kojarzy mi się z suchą słomą, zupełnie mi nie przeszkadza. Nie mając pojęcia, jak jej używać, dodawałam proszek do masek lub mieszałam z (chłodną) wodą i za każdym razem kończyło się tak samo: grudki Amli, których za nic nie mogłam się pozbyć. Do tego trudno nakładało się taką niedokładnie rozmieszaną miksturę na włosy, jeszcze gorzej było ją zmyć, szczególnie tą wersję z samą wodą. Grudki sklejały włosy i potem trudno było je rozczesać, powstawały kołtuny a po całej "pielęgnacji" zostawał puch, czyli moja największa zmora. Z tego powodu Amla sobie stała na półce i nie miałam na nią pomysłu. 

Niedawno gdzieś przeczytałam, że warto zamiast chłodnej wody użyć ciepłej. To było to! Najpierw wymieszałam trzy łyżeczki Amli z bardzo ciepłą wodą, tak aby powstała konsystencja maski. Ten mix powodował lekką sztywność włosów, więc do kolejnych mieszanek dodawałam zawsze jakieś odżywki lub maski. Ciepła woda ułatwiała połączenie wszystkich składników, bez powstawania grudek. Za każdym razem efekt był zadowalający, zwłaszcza zwiększony blask włosów, lekką sztywność, jednak nie taka matowa i twarda, raczej chodzi mi o rozprostowanie włosów, które bardzo lubię i które widać na zdjęciu niżej, właśnie z ostatniego zabiegu z Amlą, z wczoraj. 


Włosy były naolejowane na kilka godzin przed myciem, a na wilgotne umyte włosy została nałożona maska z trzech czubiastych łyżeczek Amli i (niechcący) zbyt dużej ilości ciepłej wody. Żeby amli nie zmarnować musiałam maskę zagęścić- w tym celu użyłam mąki ziemniaczanej, która jakoś nigdy nie zrobiła na mnie wrażenia. Tym razem byłam w szoku - gładkość, miękkość i moja ulubiona wersja włosów, czyli lekkie rozprostowanie, a co najważniejsze zero puchu!  Zdjęcie pokazałam na moim instagramie, a propos przerzedzonych końców, ale efekt rozprostowanych loków bardzo uwielbiam :-D 

Amli zostało mi już tylko na maksymalnie dwa użycia, szkoda, bo dopiero po roku doceniłam jej możliwości. Maskę z Amlą stosowałam co dwa tygodnie, nie polecam częściej, gdyż jest to zioło, które jak każde inne puszy włosy i lekko je wysusza, przy częstym stosowaniu. Teraz poluję na Kalpi Tone, która ponoć przyciemnia włosy, na co liczę! :-D ktoś może się wypowiedzieć?


 A jutro ostatni test maski Biovax Orchid i recenzja. Narazie powiem tylko, że nie jestem zadowolona, ale mam pomysł na jej udoskonalenie, ciekawe czy się sprawdzi ;-)

Zapraszam na mojego instagrama.

Pozdrawiam :-)

niedziela, 22 listopada 2015

Mleczko kokosowe - podejście 4

 


W TYM poście pisałam o trzech pierwszych próbach wykorzystania mleczka kokosowego jako maskę do włosów. Dzięki temu wiem, że maski lepiej działają, kiedy nałożę je po myciu szamponem. Maska przed myciem skutkuje u mnie tym, że włosy są sztywne, matowe i suche.




Tym razem jeszcze bardziej zmodyfikowalam przepis na maskę niż ostatnio. Przed myciem wieczorem nałożyłam rano olej kokosowy na suche włosy. Do wieczora minęło sporo czasu, więc dołożyłam jeszcze dwa razy porcję oleju na końce, które go dosyć szybko wchłaniały. Wieczorem umyłam skalp szamponem Alterra, a na długość nałożyłam parę razy odżywkę Nivea, którą chcę już dokończyć, spływająca piana i tak umyła włosy. Potem nałożyłam moją miksturę:

  • Dwie łyżeczki mleczka kokosowego
  • Pół łyżeczki gliceryny
  • 15 kropli aloesu zatężonego 10x
  • 20 kropli mleczka pszczelego w glicerynie
  • 2 krople kwasu hialuronowego
  • Łyżeczka odżywki Garnier Oil Repair


Jak widzicie ilość półproduktów jest spora, ale włosy prezentują się świetnie. Po  godzinie i spłukaniu, wprasowałam jeszcze przez minutę odżywkę Timotei z olejami. Niżej porównanie włosów, z lewej maska nr 4 (dzisiejsza), z prawej maska nr 3:



Zdjęcia są ciemne, bo każde było robione bardzo późno telefonem. Na zdjęciu z lewej włosy jeszcze nie były w 100% suche, dlatego mają mniejszą objętość niż włosy całkowicie suche z prawej. Niemniej jednak widać, że skręt jest ładny, włosy nie spuszone i nie są matowe. W dotyku nie były sztywne, ale ładnie nawilżone :-)



Teoretycznie olej kokosowy powinien puszyć włosy wysokoporowate, a jednak u mnie się sprawdz. a może to zasługa genialnej odżywki Timotei? Albo pasującego moim włosom mleczka pszczelego? A może to połączenie wszystkiego? ;-)

Zapraszam na instagram KLIK !

Pozdrawiam :-) 

sobota, 21 listopada 2015

Półprodukty - jakie mam i jak ich używam

Półprodukty stosuję względnie niedawno, bo pierwsze zamówiłam dopiero po prawie dwóch latach włosomaniactwa. Długo zwlekałam z zamówieniem, bo nie byłam do końca przekonana co do  ich faktycznego działania na włosy. Jednak "bezpółproduktowa" pielęgnacja nie dawała u mnie takich spektakularnych efektów jak u blogerek, które namiętnie czytałam i dalej czytam, dlatego postanowiłam spróbować i zrobić pierwsze zamówienie na próbę. Było to małe zamówienie, bo nie wiedziałam co na mnie zadziała dobrze: mleczko pszczele w glicerynie (największe zaskoczenie, o czym potem), potrójny kwas hialuronowy i hydrolizat keratyny



Moja obecna kolekcja półproduktowa, w tym niedawne drugie zamówienie, wygląda tak:

Jak widzicie 5 półproduktów zamówiłam ze sklepu internetowego ZSK (Zrób Sobie Krem). Po przejrzeniu wielu takich sklepów stwierdziłam, że jest on najbardziej przyjazny dla nowicjusza oraz ceny nie są najwyższe. Pomimo że brakuje mu kilku produktów, o których myślę dopiero teraz, to na początek włosowych zamówień był dla mnie miejscem idealnym.

1. Gliceryna - dostępna w każdej stacjonarnej aptece i tam też ją kupiłam, nie chciałam płacić więcej za zakupy internetowe. To nawilżacz, który dodaję w ilości łyżeczki lub mniej do każdej tuningowanej maski.
2. L-cysteina - to aminokwas ważny w pielęgnacji włosów, bo intensywnie je regeneruje. Zachęciły mnie do niej pozytywne opinie blogerek i fakt, że moje włosy ciągle nie są zdrowe, więc oprócz typowych nawilżaczy i emolientów, zachciałam mieć też to ;-) Stosuje się ją w formie płukanki, np. wg TEGO przepisu. Ja jeszcze jej nie wypróbowałam.
3. Potrójny kwas hialuronowy 1,5% - nawilżacz, wykorzystuję go zarówno wzbogacając maski do włosów w ilości kilku kropli, a w szczególności w pielęgnacji twarzy - dwie krople rozcieram w dłoniach i wklepuję w skórę twarzy, na to jakiś olej, np lniany albo arganowy, zależy co akurat mam na stanie :-)
4. Hydrolizat keratyny - chyba najbardziej znany półprodukt do włosów. Mam go jeszcze z pierwszego zamówienia. W skrócie keratyna to białko budujące włosy, kiedy są zniszczone brakuje tego składnika, stąd należy go uzupełniać w postaci hydrolizowanej, czyli łatwoprzyswajalnej. Dodaję do masek, w których brakuje protein, ale w których są humektanty i emolienty.





5. Mleczko pszczele w glicerynie - jak już wspomniałam wcześniej, to mój hit. To już moje drugie zamówienie, ponieważ nie wyobrażam sobie maski bez jej dodatku. Skusiłam się na ten półprodukt po pozytywnych recenzjach innych kręconowłosych i o dziwo sprawdziło się! Stosuję w maskach i jako nawilżacz po olej.
6. Wyciąg z aloesu zatężony 10x - zamówiony jako element płukanki z l-cysteiny. Parę razy dodałam do maski. Częściej stosuję w pielęgnacji cery.


Macie swoje ulubione półprodukty? Możecie coś polecić dla włosów kręconych lub/i wymagających nawilżania? ;-)


Zapraszam na instagram KLIK!


Pozdrawiam! :-*

wtorek, 17 listopada 2015

Szminki z promocji z Rossmanna

Witajcie,

Szminki to ostatnio część makijażu, którą odkrywam na nowo. Zaczęły mi się podobać zarówno delikatne podkreślone usta jak i mocniejsze akcenty.

W związku z promocją -49% w Rossmannie postanowiłam coś sobie wyszukać. Wybrałam między innymi 3 szminki:
Całe zakupy pokazywałam w poprzednim poście - TUTAJ.

Tak prezentują się szminki:
Ciężko odzwierciedlić prawdziwe kolory, ale mam nadzieję, że widać różnice.
Góra: Wibo Million Dollar Lips nr 1, środek: Lovely Color Wear nr 2, dół: Maybelline Color Sensational nr 250 Mystic Mauve- hit!

Wibo to matowa pomadka do ust z formie kremowej. Szybko zasycha na ustach, przez co tworzy szorstką warstwę. Na opakowaniu jest napisane "trwałość do 4 godzin" - tu się mogę zgodzić, bo kiedy wyschnie to jest nie do zdarcia. Osobiście mi taka forma nie przypadła do gustu, ale kolor jest matowy i pięknie jasnofioletowy.

Pomadka do ust od Lovely miała być jasnym kolorem na codzień. Jednak jest dla mnie zbyt pomarańczowa, nie podoba mi się ten efekt, a próbka na dłoni wyglądała dobrze.

Na końcu moje odkrycie: Maybelline! Przecudowny i przepiękny kolor. Idealny, taki jakiego szukałam już długo, czyli połączenie ciemnego różu z jasnym fioletem. Nie jest krzykliwy, ani zbyt mocny. Wyróżnia się, ale nie jest nachalny. Po prostu idealny! Sama formuła również jest na plus, ponieważ nie wysusza ust. Dodatkowo pachnie obłędnie. Używam praktycznie codziennie. Jestem na tak!


Pozdrawiam!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Promocje w Rossmannie -49%


Witajcie,

Promocja w Rossmannie to chyba najlepszy moment na uzupełnienie braków w kosmetyczce i wypróbowane nowości. Ja oczywiście też uleglam pokusie i kupiłam parę rzeczy.

Podzieliłam kosmetyki na kategorie.

1. Lakiery do paznokci
Od lewej: Wibo BB nr 2, Miss Sporty nr 550, Wibo Glamor satin nr 2, Wibo Glamor sand nr 4.


2. Pomadki, szminki do ust
Od lewej: Maybelline color sensational nr 250 (mój hit!!!), Lovely color wear nr 2, Wibo million dolllar lips nr 1.


3. Makijaż oczu
Od góry: maskara Wibo Growing Lashes, tusz do brwi Lovely nr 2, eyeliner Lovely Fast dry, eyeliner-miękka kredka Miss Sporty nr 002 (sprawdza się jako kredka do oczu, i podkreśla brwi).

4. Makijaż twarzy
Od lewej: hypoalergiczny fluid matująco-kryjący Bell nr 01, Bourjois Healthy mix nr 52, podkład matujący Miss Sporty So Matte nr 1, korektor w płynie Miss Sporty Perfect Stay nr 001.

Zaczynam próbować i testować! Ciekawe czy jeszcze, coś oprócz wielkiego odkrycia, czyli szminki Maybelline, okaże się dobrą inwestycją ;-)

A Wy zaszalałyście w Rossmannie? :-D

Pozdrawiam!

piątek, 13 listopada 2015

Moja obecna kolekcja kosmetyków do włosów

Witajcie,

Dziś przychodzę z postem o moich obecnych kosmetykach do pielęgnacji włosów.

W tej chwili jestem zadowolona z kolekcji, ponieważ nie mam już pięciu otwartych masek i czterech szamponów, jedynie z odżywkami dalej mam mały problem ;-)

Tak wygląda mój mały zbiór:
Na zdjęciu:
1. Szampony
- Sylveco, balsam myjący
- Alterra, każdy szampon na zmianę

2. Odżywki
- Timotei, drogocenne olejki
- Nivea, Diamond volume
- Garnier, Oil repair
- Isana zielona z aloesem
- Marc Anthony, Macadamia
- Ziaja żółta

3. Maski:
- Seri, miodowa
- Gloria
- Biovax, Orchid (nówka sztuka, jeszcze nutę używana)

Planuję teraz wpis o tym, jak oceniam każdą powyższą grupę i jak wygląda u mnie standardowe mycie i pielęgnacja. :-)

Pozdrawiam!

czwartek, 12 listopada 2015

Maska z mleczkiem kokosowym

Witajcie,

Dziś po raz trzeci z rzędu zastosowałam maskę z dodatkiem mleczka kokosowego. Ostatnio włosy były strasznie matowe i sztywne mimo nawilżania i emolientów, dlatego podjęłam się eksperymentu.

Maska nr 1:
- mleczko kokosowe nałożone na lekko zwilżone wodą włosy na 4 godziny przed myciem (po myciu szamponem Alterry tylko odżywka Timotei z olejkami na 5 min)
-> efekt: włosy sztywne, szczególnie końce, mimo odżywki, która działa świetnie wygładzająco

Maska nr 2:
- 2 łyżeczki mleczka kokosowego,
- 1 łyżeczka maski Seri miodowej,
- 1 łyżeczka miodu,
- 1 łyżeczka oleju rycynowego
- kilka kropel mleczka pszczelego w glicerynie (działa świetnie zawsze)
- pół łyżeczki kropel gliceryny
- wyciśnięta kapsulka wit. A+E
Mieszanka nałożona na 2 h przed myciem na lekko zwilżone wodą włosy, mycie jak w wersji 1.
-> efekt: włosy znowu sztywne, końce najbardziej.

Maska nr 3 (dziś):
Najpierw mycie szamponem Alterra, potem na odciśnięte z wody włosy mieszanka:
- 2 łyżeczki mleczka kokosowego,
- 1 łyżeczka maski Seri miodowej,
- łyżeczka gliceryny,
- 10 kropli mleczka pszczelego,
- 10 kropli aloesu zatężonego 10x
Taki mix był na włosach godzinę, pod folią i czapką. Potem zmyłam mix wodą i jeszcze na 5 minut nałożyłam odżywkę Garniera z olejami wymieszaną z łyżeczką mąki ziemniaczanej, omijając skalp, i spłukałam zimną wodą.
-> efekt: MEGA :
Trochę ciemno wyszło, bo jest późno i zdjęcie robione przy sztucznym świetle. Mimo to nie ma puchu, włosy nie są sztywne jak przy dwóch pierwszych podejściach i pięknie się skręciły, tylko szkoda, że o północy, kiedy już nigdzie nie wyjdę ;-)

Podsumowując, myślę, że mleczko kokosowe nie pasuje moim włosom jako samodzielny składnik, jednak przy innych pewniakach daje radę. Nie jest to efekt na tyle pewny i nie wymagający tuningu, żebym chciała go powtórzyć. Jestem na nie, ale dzisiejszy efekt mimo wszystko mnie powalił. Dlaczego moje włosy nie mogą Tak wyglądać zawsze? :-P

Pozdrawiam !

środa, 11 listopada 2015

Dzień dobry

Witam każdego, który wszedł na mojego nowego bloga!

Słowem wstępu: mam na imię Ola, mam 21 lat i studiuję. Kocham dbać o  włosy :-D

Założyłam bloga z trzech powodów:
1. Jestem włosomaniaczką ;-)
2. Chcę, by moje kręcone włosy były piękne i zdrowe.
3. Blog ma być rodzajem notatnika, w którym mogłabym być w końcu systematyczna.

Dbam włosy odkąd pamiętam, nie zawsze w odpowiedni sposób.
Świadomą włosomaniaczką jestem od listopada 2013 roku. Od tego czasu wygląd moich włosów zmienił się sporo na plus, jednak dalej dążę do stanu idealnego.


Na dzień dzisiejszy włosy wyglądają tak:


Jakie są moje włosy:
- za każdym razem inne; raz kręcone, raz falowane
- raczej brązowe, kolor też jest trudny do zdefiniowania, na pewno na każdym zdjęciu wychodzi inaczej,
- raczej długie, chociaż kiedy się mocno skręcą siegają do łopatek.

Chciałabym móc na tym blogu widzieć postępy, jaką przynosi świadome dbanie o włosy a także liczę na jakąkolwiek pomoc dziewczyn które mają podobne problemy do mnie :-)

Dziękuję za każde wejście na bloga i każdą pomoc.

Pozdrawiam i do usłyszenia!